sobota, 3 października 2009

Wędkarski Kołobrzeg

Pierwszy wiosenny miesiąc mamy już za sobą. Przypomnieliśmy sobie już wszystkie wędkarskie sztuczki. Pogoda, jak to pogoda - zmienna jest. Udało mi się zmoknąć, zmarznąć, być zasypany śniegiem, grzęznąć w błocie, ale też wygrzewać spragnione ciepła ciało w pierwszych promieniach wiosennego słońca.
Poczułem już zapach wiosny! Były też pierwsze emocje związane z podbieraniem ryb złowionych w ulubionych rzekach i jeziorach wolnych od lodu. Teraz czekam na pierwsze majowe, ciepłe dni. Dlaczego? Ponieważ zamierzam udać się na wędkarską wyprawę do Kołobrzegu!
Miałem ogromne szczęście przebywać tam w marcu i postanowiłem tu powrócić w pełni przygotowany – zaopatrzony w odpowiedni sprzęt, wiedzę o miejscach połowu, panujących tu zwyczajach i zasadach wędkarskich. Postaram też zmierzyć się z własnymi słabościami, które, niestety, występują po wejściu na jednostki pływające, a tylko te umożliwiają połowy dorszy. Dam radę! Chyba…

Zezwolenia i łowisko
Zaczniemy od zezwoleń na połowy wędkarskie. Postanowiłem szukać ich w Kapitanacie Portu i tu moje pierwsze zdziwienie. Tam ich nie kupimy. Pozwolenia można kupić w Okręgowym Inspektoracie Ochrony Rybołówstwa Morskiego mieszczącym się przy ulicy Węgorzowej 6c. Ile należy przygotować pieniążków na takie zezwolenie? Szczerze mówiąc – niewiele! Było to kolejne zaskoczenie, ale bardzo miłe. Zezwolenie na miesiąc kosztuje 16 zł. Uprawnienie do połowów na cały sezon kosztuje 49 zł, a zezwolenie ulgowe na ten sam okres – 31 zł. Do przyjęcia – prawda?
Posiadając już zezwolenie, warto zdobyć kilka informacji o miejscu połowu. Dziś opiszę tylko okolice portu głównego w Kołobrzegu. Sam port usytuowany jest w ujściu rzeki Parsęty. Ma dwa falochrony: wschodni długości 308 m i zachodni długości 205 m (obecnie w przebudowie). Szerokość wejścia do portu na wysokości zachodniego falochronu wynosi 47 m i zwęża się do 24 m. Jedną z ważniejszych informacji jest długość nadbrzeża. Wynosi ona 4918 m. Jest gdzie wędkować! Powierzchnia portu to aż 240 ha, co pozwala Kołobrzegowi chwalić się szóstym miejscem pod względem wielkości morskich portów handlowych w kraju.
Głębokość kanału portowego wynosi średnio około 6 metrów. Można by stwierdzić – duży zbiornik o dość dużej głębokości. Zdecydowanie miejsca do wędkowania wystarczy dla każdego.
Miejscowe tajemnice
Podczas marcowego pobytu w Kołobrzegu przyglądałem się wędkującym. Stwierdzam, że najbardziej oblegane było nadbrzeże portowe, zarówno to od strony latarni morskiej, jak i to od strony zachodniej – miejsca stacjonowania jednostek Marynarki Wojennej. Widziałem też kilku wędkujących w samej Parsęcie oraz nad Kanałem Drzewnym w okolicach Portu Jachtowego. Widziałem natomiast tylko jednego wędkarza łowiącego z plaży.
Z mojego miniśledztwa wynikało, że wędkują głównie miejscowi, a metodą numer jeden jest lekki zestaw niby--gruntowy. Bo jak nazwać metodę, gdzie na zestawie gruntowym z bocznym trokiem znajdują się dwa haczyki z naturalną przynętą, a na końcu zestawu jest 10–15-gramowy ciężarek. Nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie fakt, że wędkowanie polega na wyrzucie zestawu wzdłuż umocnień portowych i ściąganie go bezpośrednio po osiągnięciu dna. Każdy z wędkarzy miał w tym ściąganiu zestawów swoją tajemnicę, od której podobno zależał sukces. Jedni, tak jak w metodach spinningowych, robili to jednostajnie, szybko, inni w sposób rytmiczny. Zauważyłem tylko jednego wędkarza ze zwykłą gruntówką, bez sprężyny czy koszyczka. Jedną wspólną cechą był u wszystkich boczny trok. Tego właśnie będę w maju próbował. Wędkarzy, którzy wędkowali ze spławikiem, nie widziałem.
Od zawsze łowienie w morzu kojarzyło mi się z ciężkim sprzętem, grubymi żyłkami lub plecionkami jak sznur do bielizny. Nic bardziej mylnego! Dziwiłem się, gdyż czasem moje jeziorowe gruntówki były bardziej toporne niż sprzęt spotkany u kołobrzeskich wędkarzy. W przewadze były lekkie pickery. Dwóch wędkarzy miało odległościówki, a inni korzystali ze zwykłych wędek teleskopowych – uniwersalnych. Długość około 3–4 m. Kołowrotki stosunkowo niewielkie. Klasa 2000–3000.
Bardzo podobała mi się mobilność spotkanych wędkarzy. Spowodowana była pływami, które zmieniają miejsca brań ryb. Dla mnie było to niezauważalne, ale miejscowi wędkarze mają to już we krwi.
Będąc w Kołobrzegu, przyglądałem się jednostkom spływającym z morza z połowów wędkarskich. Dorsze były. Jednostki miały pełną obsadę. Wędkowaniu sprzyjały warunki atmosferyczne. Morze jak stół, temperatura w granicach 4 stopni, tylko mgły ograniczały widoczność. Wędkarze narzekali natomiast na wzrost cen na kutrach.
Teraz trochę informacji o alternatywnych miejscach połowu. Zawsze chciałem spróbować wędkowania z plaży. Niestety, tak jak już pisałem, spotkałem tam tylko jednego wędkarza. Kołobrzeg podobno jest życzliwy, jeżeli chodzi
o ten sposób wędkowania. Ułatwieniem jest też to, że z mola można zobaczyć, jak kształtuje się dno, gdzie leży która rewa. Warto się do tego przyłożyć. Efekty będą wymierne.
Miejscowe ceny
Niestety, Kołobrzeg jest miastem bardzo drogim! Miejscowi przedsiębiorcy nastawiają się na obsługę naszych zachodnich sąsiadów i chyba zapomnieli, ile zwykły, szary człowiek w naszym kraju zarabia! Moje zdziwienie sięgnęło zenitu, gdy za zwykłą porcję ryby z pieczywem, tuż przy morzu, przyszło mi zapłacić ponad 50 zł! Kawa kosztowała mnie więcej niż dwie na wrocławskim Rynku! Nie inaczej ma się sprawa z noclegami. Pomijam fakt, że nawet teraz, poza sezonem, hotele są w pełni obłożone, a ich ceny zdecydowanie europejskie. Polecam więc prywatne kwatery i pensjonaty oraz te wszystkie bazy, których adresy można zdobyć od miejscowych wędkarzy. A jeżeli chodzi o wyżywienie, to warto przejść kilkaset metrów od promenady i zjeść superświeżą rybę wędzoną lub smażoną za jedną trzecią ceny z promenady.
Dlaczego warto przyjechać tu na ryby? Uważam, że Kołobrzeg ma swój wyjątkowy klimat. Nie bez znaczenia jest też to, że w „moich” jeziorach czy „mojej” Odrze złowienie śledzia, flądry czy innej typowo morskiej ryby jest niemożliwe, a takie przygody pamięta się do końca życia.