środa, 10 lutego 2010

Woda wielkich szczupaków (Szwecja, wyspy Gardsholmen)

Kolejny rok, kolejna wiosna i znowu wyjazd na szkiery. To już działa „jak z automatu”, bo w zasadzie co roku wyjeżdżamy w maju na szczupaki do Szwecji.
Na długi czas, przed następną wiosną, planujemy swoją wyprawę. Tym razem znowu wybraliśmy okolice Morkviken, a dokładniej wyspy Gardsholmen. Część szkierów, na której łowimy, to duża zatoka, zwana Syrsan. Zatoka jest połączona na stałe z morzem poprzez długi archipelag szkierów, ciągnący się w okolicach wyspy Bjorko oraz sławnego łowiska szczupaków Vastervik. Syrsan to wielki teren i ogromna masa potencjalnych miejsc na szczupaki.
Na okazy
Znajomi zadają mi pytanie, dlaczego kolejny rok z rzędu jedziemy nad tę zatokę? Odpowiedź jest prosta: głównym powodem jest spora populacja dużych szczupaków, które zamieszkują tę zatokę. Kolejnym powodem wyjazdu na Syrsan jest mała presja wędkarska, co dla naszej grupy stanowi jedno z podstawowych kryteriów. Nie lubimy łowić w tłoku i ścigać się na lepsze miejsca z innymi wędkarzami. Ostatnim powodem naszego powrotu na to łowisko jest atrakcyjność i różnorodność miejscówek, w których można łowić szczupaki. Zatoka jest długa i dość szeroka, dzięki czemu każdy może tu znaleźć swoje ulubione łowisko. Znajdziemy tu bardzo płytkie miejsca, duże rozległe trzcinowiska, płytkie i głębokie blaty, ciekawe górki podwodne oraz głębokie spady, a także łowiska w okolicach skalistych brzegów czy wysepek. Na Syrsan obowiązuje zasada catch & release (złów i wypuść). Uważam, że tak prowadzona gospodarka da nam możliwość powracania w to miejsce jeszcze przez wiele lat.
Populacja szczupaka na Syrsan jest spora, ale główną atrakcją są okazowe ryby. Co prawda rekord złowionego tu szczupaka w porównaniu z innymi łowiskami szkierowymi Szwecji wcale nie jest taki imponujący. Jednak w łowisku tym jest naprawdę spora grupa szczupaków okazowych, w przedziałach 90–99 oraz 100–110 centymetrów. Ryby przekraczające długość 110 centymetrów łowione są tam niezbyt często, ale średnia wielkość łowionych drapieżników może zadowolić najbardziej wymagających łowców.
W słońcu
W drugiej połowie maja wybraliśmy się czternastoosobową grupą do Szwecji. Po dotarciu na miejsce okazało się, że w Szwecji jest bardzo ciepło, jak na ten okres. Oczywiście dla łowcy szczupaków to nie jest najlepsza wiadomość. My wolimy chłodniejsze dni, a niebo pokryte chmurami. Tym razem czekało nas coś zupełnie nowego, ponieważ jeszcze nigdy w historii naszych wyjazdów na szkiery nie mieliśmy tak ciepłej i słonecznej pogody. Warunki nie były optymalne, ale musieliśmy dać sobie jakoś radę. Myślę, że udowodniliśmy to, łowiąc ryby przez kolejne dni naszej wyprawy.
Słońce i chwile flauty utrudniały łowienie na płytszych blatach i miejscach z bardzo przejrzystą wodą. Tu najlepsze były godziny poranne, a także chwile, w których chmury nachodziły na słońce. W takich momentach ryby zaczynały lepiej żerować i przestawały być tak bardzo ostrożne.
Na płytkich blatach najlepsze efekty osiągnęliśmy, łowiąc na płytko chodzące jerki i duże wirówki. W chwilach dobrego żerowania szczupaki z impetem uderzały w prowadzone przez nas przynęty i – jak przystało na przynęty przypowierzchniowe – brania drapieżników były bardzo widowiskowe. Niektórzy z nas byli tak zaaferowani fantastycznymi braniami szczupaków przy powierzchni, że prawie w ogóle nie próbowali łowić na głębokiej wodzie. Uparcie obławiali płycizny, co opłaciło się w końcowym rozrachunku.
Sytuacja zmieniała się. Przez pierwsze dwa dni ryby przemieszczały się raczej po płytszych łowiskach, na wodzie 1 do 3 metrów. Po dwóch dniach zeszły na nieco głębszą wodę, a naprawdę duże okazy zeszły na wodę poniżej 4–6 metrów. Tutaj łowiliśmy na skrajach delikatnych spadków dna, gdzie głębokość łagodnie schodziła do 6–8 metrów. Największe ryby czaiły się na granicy 4 i 5 metrów. W tego typu miejscach łowiliśmy głównie na duże przynęty gumowe, duże wahadłówki, a także duże wirówki. Najważniejszy był sposób napłynięcia i ustawienia łodzi, by dryfowała w odpowiednim kierunku. Nie jest to łatwe, szczególnie podczas wietrznej pogody, ale doświadczenie i użycie podczas dryfu np. silnika elektrycznego lub dryfkotwy dawało szansę na dobry wynik. Nieumiejętne napłynięcie lub zły kierunek dryfowania całkowicie eliminowały brania. Ponadto ryby w tych miejscach brały dość delikatnie i trzeba było wytężyć wszystkie swoje zmysły, aby w odpowiedniej chwili zaciąć.
W ławicach śledzi
Duże ryby pływały także w głębokich toniach, ponieważ śledzie zaczynały formować ogromne, tarłowe stada. Za śledziami podążały największe drapieżniki. Stworzyła się okazja do głębokiego, ciężkiego spinningu. Udało nam się zlokalizować kilka miejsc, gdzie szczupaki stały na dużych głębokościach. Łowienie nie było wcale łatwe, ponieważ śledzie przemieszczały się na dużych powierzchniach. Obłowienie takich miejsc było bardzo mozolne i męczące, ale wiara w sukces i odpowiednie nastawienie przyniosły wiele pięknych, dużych szczupaków. Ryby brały głównie w toni, więc trzeba było poprowadzić przynętę na odpowiedniej głębokości. Niestety, spinningowanie w głębokiej toni nie należy do najłatwiejszych, a trolling na szkierach jest całkowicie zakazany. Napływaliśmy od strony ławicy śledzi i spinningowaliśmy mocno obciążonymi, dużymi gumami oraz głęboko schodzącymi woblerami.
Podsumowując, podczas całego wyjazdu złowiliśmy kilkaset szczupaków. Większość z nich mieściła się w granicach 70–80 centymetrów. Udało nam się złowić kilkadziesiąt szczupaków powyżej 90 centymetrów oraz 6 powyżej metra. Myślę, że odnieś­liśmy sukces, ponieważ złowienie tylu dużych drapieżników w warunkach „plażowej” pogody jest trudne. Oczywiście nie muszę wspominać, że wszystkie złowione przez nas ryby wróciły z powrotem do wody.
Największą przyjemność sprawiły mi duże ryby złowione przez moich znajomych w miejscach, które wskazałem im jako dobre łowiska okazowych drapieżników. Praca zespołowa naprawdę daje możliwość osiągnięcia jeszcze lepszych wyników, a dzielenie się swoimi spostrzeżeniami prowadzi do wzrostu doświadczenia każdego z uczestników wyprawy.
Chciałbym podziękować wszystkim uczestnikom wyprawy na Syrsan za wspólnie spędzony czas i dobrą współpracę w poszukiwaniu szczupakowych łowisk. Atmosfera była niesamowita, a to, że łączy nas wszystkich propagowanie metody „złów i wypuść”, jest naprawdę wspaniałą sprawą!