sobota, 22 maja 2010

Soliński zbiornik zaporowy ma powierzchnię 2132 ha przy średnim piętrzeniu. Maksymalna wysokość piętrzenia wynosi aż 82 m, co dowodzi dużej głębokości zbiornika. Okręg krośnieński PZW zarybia zalew sieją, trocią jeziorową, szczupakiem, sandaczem, świnką, boleniem oraz karpiem. Dopływy zbiornika zarybiane są ponadto pstrągiem potokowym

Uważałem, że w Zalewie Solińskim najwięcej jest okoni i płoci. Kiedy obserwuję wodę za pomocą podwodnej kamery, moje domysły się potwierdzają. Okonie widzi się nawet na głębokości 25 m, ale tylko drobne. Te duże zawsze stoją na mniejszych głębokościach, a wiosną nawet całkiem płytko. Dwa lata temu obserwowałem w monitorze dwa sandacze długości około 0,5 m każdy stojące na głębokości 
2 m. Obok płetwami wachlował się okoń większy od nich. Wyglądał jak karp – szeroki, garbaty. Musiał mieć rzynajmniej 2,5 kg.



          Na „swoje” wielkie okonie trafiłem zupełnie przypadkowo, wracałem łodzią z nocnych połowów, zaczynało świtać. Przepływałem właśnie przy brzegu wyspy, kiedy przed dziobem łodzi zauważyłem pod wodą okonia. Dużego okonia. Podpłynąłem na tyle blisko, że nawet zauważyłem ogon innej ryby wystający drapieżnikowi z pyska.
Okoń oczywiście zniknął w głębinie, a ja już następnego dnia byłem w tym miejscu z żywcem. Bez efektów. Oranie wody przynętami spinningowymi też zdało się na nic. Cudowną przynętą okazały się stare, poczciwe rosówki.

Łowiłem tuż przy brzegu wyspy, przy skałach, gdzie głębokość wynosi około 30 m. Grunt miałem nastawiony na 2–3 m, na haczyku rosówkę i tą metodą, na „wisielca”, złowiłem kilka okoni powyżej 2 kg każdy. Największy ważył 2,86 kg . Cały dzień kryły się gdzieś w skałach, a pod powierzchnią buszowały tylko wczesnym świtem i tylko wtedy brały. I oczywiście tylko na rosówkę.
Uważam, że rosówki mają zapach wyjątkowo dla ryb atrakcyjny, bo łowiłem na nie również węgorze, takie po 2–3 kg. Brały tuż pod powierzchnią, czyli musiały do przynęty wypływać z większych głębokości. A może po prostu polowały na ukleje?
Wracajmy jednak do okoni. W Zalewie Solińskim pływa niejedna rekordowa ryba tego gatunku. Właśnie na taką polowałem.Widziałem tego okonia co roku, w zatoce, w okolicach zatopionego drzewa. To był potwór. Musiał mieć 3,5–4 kg. Niestety, nie interesowały go żadne przynęty. W końcu którejś wiosny woda porwała drzewo i okoń zniknął. Ale ile takich pływa jeszcze w „polskim Loch Ness” – nie wiadomo.
Okonie najlepiej biorą wiosną (początek maja), tuż przed tarłem. Drugim dobrym terminem jest późna jesień, ale o tej porze dużych sztuk należy szukać głębiej (8–10 m), na stokach. Lepszą przynętą jest wtedy niewielki żywiec. Trzeci „okoniowy” termin to oczywiście zima i pierwszy lód.
Nad Zalew Soliński warto przyjechać nie tylko ze względu na okonie. Są tu, jak już wspomniałem, węgorze. Łowi się ich, co prawda, coraz mniej, za to duże. Są ładne leszcze o masie 3–4 kg. Ostatnio modne stały się zasiadki na karpie, bo pływają tu pokaźne sztuki.
Drapieżniki, poza okoniami i węgorzami, reprezentowane są przez szczupaki (mój rekordowy ważył 15 kg), sandacze (mój rekord – 13 kg), sumy i trocie jeziorowe. Są też bolenie i klenie, w wodach zalewu praktycznie nie do złowienia.
Moimi ulubionymi łowiskami są zatoki i okolice wysp w rejonie Polańczyka. Tu można złowić każdą rybę, zarówno z łodzi, jak i z brzegu. W zatokach brzeg jest na tyle płaski, że spokojnie urządzimy stanowisko wędkarskie.